Dzień dobry, forumowiczom.
Podejrzewam jakiś szwindel ze strony NJU.
Kilka dni temu
musiałem opuścić naszą ukochaną ojczyznę (niestety od lat pod okupacją różnych
łajdaków), pojechałem do Niemiec, kurs w tą i z powrotem , około 2000 km.
Przyzwyczaiłem się do swojego smartfona na tyle, że zabrałem go ze sobą z
zamiarem użycia jako nawigacji, tylko nawigacja i nic poza tym. Korzystam z
nawigacji Google-a, w moim przypadku z powodzeniem zastąpiła urządzenie
dedykowane, wystarczy trochę pracy i trasę wyznacza tam gdzie chcę. Nie jestem
ostatnim gamoniem i wiem, że sama nawigacja jak i smartfon pobiera dane poprzez
sieć GSM, dodatkowo, nie wiedzieć czemu, te dane są cholernie drogie za
granicą. Oczywiście przygotowałem się na taką okoliczność, najsampierw trochę
się rozczytałem na stronach NJU, informacje nie do końca mnie
satysfakcjonowały, dlatego zmuszony byłem skorzystać z płatnej infolinii. Dwie
kretynki i jeden kompetentny facet załatwiły sprawę. Uruchomiłem pakiet 50 MB,
ważny trzy dni.
Ktoś zaraz napisze ? chłopie, 50 MB to za mało, zniknie w
mgnieniu oka!
Owszem, może tak się zdarzyć, moim jednak zdaniem, przy
odpowiednim ustawieniu telefonu nie powinno się tak stać.
Po pierwsze, jeśli
wyznaczę trasę jeszcze w Polsce, to mogę całkowicie wyłączyć transmisję danych
i pomimo tego nawigacja doprowadzi mnie do celu. Oczywiści nie mogę zjechać z
wytyczonej trasy, wtedy aplikacja wyznacza nową trasę a do tego potrzebuje
danych.<span > Ten przypadek mam przetestowany.
Wolałem jednak mieć w pełni użyteczną nawigację, na przykład
w razie jakiejś pomyłki na trasie. Dodatkowo przed wyjazdem ściągnąłem sobie
kilka map newralgicznych obszarów ( Berlin, Poczdam, Hamburg) do ewentualnego
wykorzystanie w trybie offline.
W telefonie wyłączyłem wszelkie aktualizacje automatyczne,
dodatkowo ograniczyłem przesył danych w tle. Nie korzystałem z jakichkolwiek
innych aplikacji, poza mapami oczywiście. Jestem już dorosłym facetem (po 40),
nie mam setki idiotycznych aplikacji, nie używam facebooka, itp., kilka
aplikacji od Google-a, oraz pogoda Yahoo (dzienny limit 100 kB), Vitay, Dropbox
(nic nie synchronizowałem), Tesco Ezakupy, Usługi bankowe. Telefon to Motorola
moto G z czystym androidem bez zamulaczy w postaci nakładek.
Jedyny błąd jaki popełniłem to jest taki, że nie ustawiłem
limitu danych na 50 MB.
Tyle jeśli chodzi o wstęp, jadę sobie autostradą,
przekraczam granice w Olszynie i kieruję się w stronę Berlina. Po powrocie
otrzymuję rachunek a tam jakieś absurdalne kwoty, Dokładnie czytam rachunek
szczegółowy, okazuje się, że jakieś 15 min po przekroczeniu granicy mój telefon
ściągnął około 140 MB danych przy współudziale jakiegoś faszystowskiego
operatora. Dzwonię więc na płatną infolinię, rozmawiam z jakąś kretynką i
składam reklamację, właśnie otrzymałem odpowiedź ? reklamacja nie uznana.